20.
07.
2023.
Pozostałe
Pozostałe
Z Dawidem Bodzakiem. O KROKODYLU, o Cannes, o szczęściu – do ludzi. I planach na filmową przyszłość.
DAWID BODZAK. Absolwent reżyserii naszej Szkoły. Twórca wielokrotnie nagradzanych DRŻEŃ (Clermont-Ferrand, Lizbona, Guanajuato, Valladolid, Praga). Jego fabularny dyplom – KROKODYL miał swą premierę w prestiżowej sekcji Semaine de la Critique (Tydzień Krytyki) Festiwalu w Cannes. Wśród reżyserów, którzy zostali w niej zauważeni i docenieni są tak wybitni i uznani reżyserzy, jak Alejandro González Iñarritu, Ken Loach, François Ozon czy Wong Kar Wai. Po tak spektakularnym starcie zarówno filmu, jak i zawodowej drogi Dawida, jego KROKODYLA zobaczy teraz publiczność festiwalu Nowe Horyzonty.
Z Dawidem rozmawia Jolanta Karpińska (Biuro Promocji Szkoły).
Za chwilę KROKODYLA obejrzy publiczność festiwalu Nowe Horyzonty, święta kina artystycznego, poszukującego, wymagającego. Wydaje się to miejsce idealne dla Twojego filmu. Z jakimi emocjami wiąże się dla Ciebie obecność na tym właśnie festiwalu?
Dawid Bodzak: Bardzo się cieszę! Nigdy nie byłem na Nowych Horyzontach, ale zawsze przeglądam selekcje festiwalu i to, jakie filmy można tam zobaczyć. To naprawdę wyjątkowe wydarzenie wśród festiwali filmowych i jestem bardzo dumny, że wybrali nasz film do Shortlisty!
KROKODYL ma już za sobą konfrontację z wymagającą publiką i takim Jury - był w programie prestiżowej sekcji Semaine de la Critique w Cannes, co było Twoim wielkim sukcesem. Jaki w Cannes był odbiór Twojego filmu?
DB: Oczywiście po filmie miałem okazję rozmawiać raczej z tymi, którzy chcieli podzielić się swoją pozytywną opinią, a nawet przeżyciem, którego doświadczyli podczas projekcji. Ci widzowie, którzy byli zdezorientowani lub niezadowoleni pewnie się tym po prostu nie podzielili. Było tyle emocji i wzruszeń związanych z tym, że mogliśmy pokazać film w tym miejscu, że pewnie nie do końca byłem w stanie skoncentrować się na reakcjach. Najbardziej bałem się tego, czy pewne momenty, które miały być śmieszne, groteskowe, wprowadzające w pewien dyskomfort poprzez zderzenie czegoś mrocznego i śmiesznego jednocześnie, wzbudzą takie reakcje wśród publiczności. Publiczność żywo reagowała, więc ten cel udało się chyba osiągnąć. Jeden z dziennikarzy, z którym rozmawiałem dzień po premierze powiedział mi, że widział jak ktoś wychodził z kina w trakcie projekcji - sądzę więc, że przeżycia widzów były skrajne. Odbyła się też taka specjalna projekcja dla stowarzyszenia kinomanów, w małej, przepięknej miejscowości obok Cannes, na sali były głównie dużo starsze osoby - czułem, że wśród nich projekcja wywołała raczej dezorientację.
Sama obecność w programie Festiwalu w Cannes jest istotnym wydarzeniem, niewielu filmowców może tego doświadczyć. Po pierwsze to miejsce magiczne - legenda Cannes – centrum światowego kina - działa na wszystkich. Po drugie – sekcja, w której znalazł się Twój film jest niezwykle wymagająca - Tydzień Krytyki Filmowej w Cannes obfituje w kino artystyczne wysokich lotów, niezwykle różnorodne, pochodzące z rozmaitych zakątków świata. Obecność tam to była radość? Stres? Ekscytacja?
DB: To, że film będzie miał premierę właśnie w Tygodniu Krytyki Cannes, to dla mnie ogromny zaszczyt. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego miejsca na premierę filmu. Mogłem zaprosić część ekipy na pokaz i festiwal, oglądać premierowe pokazy najbardziej wyczekiwanych filmów, zobaczyć jak to miejsce wygląda na żywo. Szaleństwo. Filmy w tej sekcji były bardzo różnorodne, w zasadzie każdy był inny - nie tylko pod względem tematu, ale też formy i techniki, w jakiej został zrealizowany. Oczywiście stres związany z pokazem filmu i tym, jak zostanie on odebrany był, ale było też wiele wzruszeń i pięknych momentów. Cieszę się, że mogliśmy doświadczyć tego wspólnie z częścią ekipy filmu, co nie jest wcale takie częste w przypadku filmów krótkometrażowych. Obecność w tej sekcji to też duża promocja dla filmu i szansa na to, że będzie jeszcze pokazywany na innych festiwalach, a festiwale to jedyne miejsce, gdzie filmy krótkometrażowe można oglądać w formie projekcji kinowych, czyli tak, jak powinno się je oglądać.
Wiele razy w wypowiedziach podkreślałeś rolę współtwórców w tworzeniu tego filmu, rolę całej Waszej ekipy. Ta wspólnota wyraźnie była widoczne także w trakcie Waszej obecności w Cannes – masz szczęście do ludzi? Czy to efekt wypracowany?
DB: Zdecydowanie mam szczęście do ludzi. Wielu z tych, z którymi pracowałem przy KROKODYLU, to moi przyjaciele i najbliżsi mi ludzie. Z tymi, z którymi już pracowałem wcześniej zdążyliśmy się bardzo dobrze poznać, zrozumieć to, jak pracujemy, albo raczej - jacy jesteśmy, w czym jesteśmy mocni, a co jest naszą słabą stroną i tą wiedzę próbować wykorzystać w pracy. Wiele osób poznałem dopiero podczas pracy nad KROKODYLEM i bardzo chciałbym dalej z nimi pracować.
Skoro mam taką okazję to chciałbym podziękować Łukaszowi Barczykowi za piękną opiekę nad całym procesem i za to, że zawsze mogłem na niego liczyć, nie tylko w sprawach filmu, oraz Julii Szczepańskiej, która pomagała mi we wszystkim od momentu powstania pomysłu na film do ostatniej wersji projekcyjnej, nie tylko jako aktorka, ale także jako partnerka i współtwórca. Bo mimo, że film trwa jedynie 19 minut, to w czasie jego realizacji było dużo trudnych momentów, nie tylko tych związanych z planem filmowym. Dostałem wtedy bardzo dużo wsparcia i wyrozumiałości dla całego procesu "szukania" tego filmu.
Od początku studiów pracuję z operatorem Adamem Suzinem i montażystą Kamilem Grzybowskim, którzy są moimi przyjaciółmi i bez których ciężko jest mi wyobrazić sobie pracę nad filmem. Główne role grają właśnie Julia Szczepańska i Natan Berkowicz, który nie jest profesjonalnym aktorem, ale zagrał już główną rolę w moim poprzednim filmie. To oni mieli najtrudniejsze i wymagające największej odwagi zadanie w całym tym procesie, za jego wykonanie bardzo im dziękuje. W filmie występują również kompozytorzy, Teoniki Rożynek i Qba Janicki, nie tylko jako postaci epizodyczne - przede wszystkim zagrali oni w filmie swój improwizowany koncert, a jego elementy zostały także użyte w ścieżce dźwiękowej. Super role epizodyczne zagrali również młodzi aktorzy - Jakub Wojtas i Miłosz Fudała. Za udźwiękowienie i sound design odpowiada niezastąpiony Bogdan Klat. Grę użytą w filmie oraz animację 3D stworzył Unreal Wizard – "One man army" Sławosz Tejkowski. Za kostiumy odpowiadali wspaniali Seba Tokarczyk i Julita Goździk. Kierownictwem produkcji, czyli jednym z najtrudniejszych wyzwań, zajęły się Aleksandra Gałka, Maria Waldowska i Katarzyna Stasiełuk, a w pionie reżyserskim wspierali mnie Agata Rakowicz i Artem Rachkelyuk. Przy filmie pracuje tak wiele osób, że bardzo ciężko będzie mi teraz wymienić wszystkich, a to, że wymieniłem tylko część z nich jest nie fair, bo miałem okazję pracować z naprawdę niezwykłymi ludźmi, którzy oddali część siebie dla tego projektu. Wszystkim im bardzo dziękuję.
KROKODYL to trudne kino, wymaga znajomości tradycji filmowych. Odnosisz się do niezwykłej mieszkanki kryminału, erotyki, przemocy, zagadek ludzkiej psychiki. Trzeba wiedzieć o włoskim, kultowym dziś, giallo, by móc wejść z Tobą w tę filmową grę – docenić dbałość o stylistykę, dostrzec odniesienia i bazując na tym doszukiwać się założonych przez Ciebie sensów, znaczeń. Czy takie będzie KINO DAWIDA BODZAKA – wymagające? Autorskie? Znając DRŻENIA I KROKODYLA można spodziewać się takiego ciągu dalszego.
DB: Mimo to, że używamy elementów charakterystycznych dla filmów z nurtu "giallo" to wydaje mi się, że te nawiązania i klisze są również czytelne jako nawiązania do filmów grozy lub klisze gatunkowe znane każdemu, kto po prostu ogląda filmy. Fajnie jak ktoś zna ten konkretny nurt, bo pewnie tak jak mówisz, wychwyci różne detale i ich przetworzenia na potrzeby naszego filmu, ale nie jest to konieczne. Myślę, że nie chodzi o znajomość konwencji filmowych, tylko o to, czy ta konwencja, tego konkretnego filmu, ten sposób opowiadania, będzie dla widza czymś ciekawym, czy uda się go w to wciągnąć, czy znajdzie coś dla siebie w tym świecie. Mimo to, że chciałbym, żeby to był film dla każdego, to zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdego, a może tylko niewielu uda mi się zaprosić i zabrać na tą "przejażdżkę". Filmy krótkometrażowe wydają mi się być dużo lepszym miejscem do poszukiwania nowego sposobu opowiadania. Przede wszystkim nie wiąże się to z dużym ryzykiem finansowym. Filmy krótkometrażowe, a już w szczególności "etiudy" - czyli formy do ćwiczeń, właśnie po to istnieją. W szkole etiudy można, a nawet powinno się traktować jako pole doświadczalne - ryzykować, szukać, próbować. Wolę filmy krótkometrażowe, które są ryzykowne, może mniej doskonałe, czy nawet nieudane, ale - odważne. W pełnym metrażu jest trochę inaczej. To w zasadzie zupełnie inna forma narracji. Czas trwania bardzo dużo zmienia. Trzeba trochę zacząć od nowa, zebrać to doświadczenie z krótkiego metrażu, korzystać z niego, ale na początku sprawdzić się w bardziej klasycznej formie narracji.
Jesteś już poza Szkołą. Co w niej teraz, z perspektywy, dostrzegasz najcenniejszego?
DB: W Szkole Filmowej chodzi przede wszystkim o ludzi. Wszystko zależy od tego, czy uda Ci się poznać osoby, przy których będziesz się rozwijał, z którymi znajdziesz wspólny język. Od tego, czy uda Ci się spotkać nauczycieli i opiekunów, którzy pokażą Ci jakiś nowy sposób patrzenia na świat, na film, na sztukę. I przede wszystkim ludzi, którzy pomogą Ci uwierzyć w siebie - a to wcale nie jest łatwe. Ja miałem to szczęście, że właśnie takich ludzi w Szkole spotkałem.
Co obecnie dzieje się w Twoim zawodowym życiu? Otrzymałeś stypendium ministra kultury i dziedzictwa narodowego "Młoda Polska" na przygotowanie scenariusza pełnometrażowego filmu fabularnego "Epizod", czy to będzie Twój pełnometrażowy debiut?
DB: Tak, pracuję teraz nad scenariuszem debiutu pełnometrażowego, stypendium "Młoda Polska" to bardzo duże wsparcie. Mam też nadzieję, że pojawienie się KROKODYLA w Tygodniu Krytyki pomoże mi w tym, żeby w przyszłości scenariusz, nad którym teraz pracuję zrealizować. Chciałbym też wziąć udział w programie Next Step, który pomaga reżyserom filmów krótkometrażowych z Tygodnia Krytyki rozwijać pierwszy projekt pełnometrażowy. Kiedy zaczynałem pracę nad tym scenariuszem była to historia "coming of age", ale w związku z tym, że minęło trochę czasu od powstania pomysłu to w obecnej formie jest to bardziej thriller religijny.
Czego można Ci życzyć, skoro Cannes masz już w swojej filmowej biografii?
DB: Zdecydowanie tego, żeby udało się zrealizować pełnometrażowy film i żeby mieć szansę pokazania go w kinie - co w tych czasach wcale nie jest takie proste i oczywiste. Chciałbym jeszcze w przyszłości zrobić krótki metraż, ale na razie marzę o tym, żeby zmierzyć się z długim formatem.
Dawidzie - życzymy długiego metrażu i niezmiennie szczęścia do dobrych i utalentowanych ludzi wokół. Kciuki za Twoje kolejne zawodowe kroki!
Dziękujemy za rozmowę.
____________
Zobacz zwiastun KROKODYLA
Z Dawidem rozmawia Jolanta Karpińska (Biuro Promocji Szkoły).
Za chwilę KROKODYLA obejrzy publiczność festiwalu Nowe Horyzonty, święta kina artystycznego, poszukującego, wymagającego. Wydaje się to miejsce idealne dla Twojego filmu. Z jakimi emocjami wiąże się dla Ciebie obecność na tym właśnie festiwalu?
Dawid Bodzak: Bardzo się cieszę! Nigdy nie byłem na Nowych Horyzontach, ale zawsze przeglądam selekcje festiwalu i to, jakie filmy można tam zobaczyć. To naprawdę wyjątkowe wydarzenie wśród festiwali filmowych i jestem bardzo dumny, że wybrali nasz film do Shortlisty!
KROKODYL ma już za sobą konfrontację z wymagającą publiką i takim Jury - był w programie prestiżowej sekcji Semaine de la Critique w Cannes, co było Twoim wielkim sukcesem. Jaki w Cannes był odbiór Twojego filmu?
DB: Oczywiście po filmie miałem okazję rozmawiać raczej z tymi, którzy chcieli podzielić się swoją pozytywną opinią, a nawet przeżyciem, którego doświadczyli podczas projekcji. Ci widzowie, którzy byli zdezorientowani lub niezadowoleni pewnie się tym po prostu nie podzielili. Było tyle emocji i wzruszeń związanych z tym, że mogliśmy pokazać film w tym miejscu, że pewnie nie do końca byłem w stanie skoncentrować się na reakcjach. Najbardziej bałem się tego, czy pewne momenty, które miały być śmieszne, groteskowe, wprowadzające w pewien dyskomfort poprzez zderzenie czegoś mrocznego i śmiesznego jednocześnie, wzbudzą takie reakcje wśród publiczności. Publiczność żywo reagowała, więc ten cel udało się chyba osiągnąć. Jeden z dziennikarzy, z którym rozmawiałem dzień po premierze powiedział mi, że widział jak ktoś wychodził z kina w trakcie projekcji - sądzę więc, że przeżycia widzów były skrajne. Odbyła się też taka specjalna projekcja dla stowarzyszenia kinomanów, w małej, przepięknej miejscowości obok Cannes, na sali były głównie dużo starsze osoby - czułem, że wśród nich projekcja wywołała raczej dezorientację.
Sama obecność w programie Festiwalu w Cannes jest istotnym wydarzeniem, niewielu filmowców może tego doświadczyć. Po pierwsze to miejsce magiczne - legenda Cannes – centrum światowego kina - działa na wszystkich. Po drugie – sekcja, w której znalazł się Twój film jest niezwykle wymagająca - Tydzień Krytyki Filmowej w Cannes obfituje w kino artystyczne wysokich lotów, niezwykle różnorodne, pochodzące z rozmaitych zakątków świata. Obecność tam to była radość? Stres? Ekscytacja?
DB: To, że film będzie miał premierę właśnie w Tygodniu Krytyki Cannes, to dla mnie ogromny zaszczyt. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego miejsca na premierę filmu. Mogłem zaprosić część ekipy na pokaz i festiwal, oglądać premierowe pokazy najbardziej wyczekiwanych filmów, zobaczyć jak to miejsce wygląda na żywo. Szaleństwo. Filmy w tej sekcji były bardzo różnorodne, w zasadzie każdy był inny - nie tylko pod względem tematu, ale też formy i techniki, w jakiej został zrealizowany. Oczywiście stres związany z pokazem filmu i tym, jak zostanie on odebrany był, ale było też wiele wzruszeń i pięknych momentów. Cieszę się, że mogliśmy doświadczyć tego wspólnie z częścią ekipy filmu, co nie jest wcale takie częste w przypadku filmów krótkometrażowych. Obecność w tej sekcji to też duża promocja dla filmu i szansa na to, że będzie jeszcze pokazywany na innych festiwalach, a festiwale to jedyne miejsce, gdzie filmy krótkometrażowe można oglądać w formie projekcji kinowych, czyli tak, jak powinno się je oglądać.
Wiele razy w wypowiedziach podkreślałeś rolę współtwórców w tworzeniu tego filmu, rolę całej Waszej ekipy. Ta wspólnota wyraźnie była widoczne także w trakcie Waszej obecności w Cannes – masz szczęście do ludzi? Czy to efekt wypracowany?
DB: Zdecydowanie mam szczęście do ludzi. Wielu z tych, z którymi pracowałem przy KROKODYLU, to moi przyjaciele i najbliżsi mi ludzie. Z tymi, z którymi już pracowałem wcześniej zdążyliśmy się bardzo dobrze poznać, zrozumieć to, jak pracujemy, albo raczej - jacy jesteśmy, w czym jesteśmy mocni, a co jest naszą słabą stroną i tą wiedzę próbować wykorzystać w pracy. Wiele osób poznałem dopiero podczas pracy nad KROKODYLEM i bardzo chciałbym dalej z nimi pracować.
Skoro mam taką okazję to chciałbym podziękować Łukaszowi Barczykowi za piękną opiekę nad całym procesem i za to, że zawsze mogłem na niego liczyć, nie tylko w sprawach filmu, oraz Julii Szczepańskiej, która pomagała mi we wszystkim od momentu powstania pomysłu na film do ostatniej wersji projekcyjnej, nie tylko jako aktorka, ale także jako partnerka i współtwórca. Bo mimo, że film trwa jedynie 19 minut, to w czasie jego realizacji było dużo trudnych momentów, nie tylko tych związanych z planem filmowym. Dostałem wtedy bardzo dużo wsparcia i wyrozumiałości dla całego procesu "szukania" tego filmu.
Od początku studiów pracuję z operatorem Adamem Suzinem i montażystą Kamilem Grzybowskim, którzy są moimi przyjaciółmi i bez których ciężko jest mi wyobrazić sobie pracę nad filmem. Główne role grają właśnie Julia Szczepańska i Natan Berkowicz, który nie jest profesjonalnym aktorem, ale zagrał już główną rolę w moim poprzednim filmie. To oni mieli najtrudniejsze i wymagające największej odwagi zadanie w całym tym procesie, za jego wykonanie bardzo im dziękuje. W filmie występują również kompozytorzy, Teoniki Rożynek i Qba Janicki, nie tylko jako postaci epizodyczne - przede wszystkim zagrali oni w filmie swój improwizowany koncert, a jego elementy zostały także użyte w ścieżce dźwiękowej. Super role epizodyczne zagrali również młodzi aktorzy - Jakub Wojtas i Miłosz Fudała. Za udźwiękowienie i sound design odpowiada niezastąpiony Bogdan Klat. Grę użytą w filmie oraz animację 3D stworzył Unreal Wizard – "One man army" Sławosz Tejkowski. Za kostiumy odpowiadali wspaniali Seba Tokarczyk i Julita Goździk. Kierownictwem produkcji, czyli jednym z najtrudniejszych wyzwań, zajęły się Aleksandra Gałka, Maria Waldowska i Katarzyna Stasiełuk, a w pionie reżyserskim wspierali mnie Agata Rakowicz i Artem Rachkelyuk. Przy filmie pracuje tak wiele osób, że bardzo ciężko będzie mi teraz wymienić wszystkich, a to, że wymieniłem tylko część z nich jest nie fair, bo miałem okazję pracować z naprawdę niezwykłymi ludźmi, którzy oddali część siebie dla tego projektu. Wszystkim im bardzo dziękuję.
KROKODYL to trudne kino, wymaga znajomości tradycji filmowych. Odnosisz się do niezwykłej mieszkanki kryminału, erotyki, przemocy, zagadek ludzkiej psychiki. Trzeba wiedzieć o włoskim, kultowym dziś, giallo, by móc wejść z Tobą w tę filmową grę – docenić dbałość o stylistykę, dostrzec odniesienia i bazując na tym doszukiwać się założonych przez Ciebie sensów, znaczeń. Czy takie będzie KINO DAWIDA BODZAKA – wymagające? Autorskie? Znając DRŻENIA I KROKODYLA można spodziewać się takiego ciągu dalszego.
DB: Mimo to, że używamy elementów charakterystycznych dla filmów z nurtu "giallo" to wydaje mi się, że te nawiązania i klisze są również czytelne jako nawiązania do filmów grozy lub klisze gatunkowe znane każdemu, kto po prostu ogląda filmy. Fajnie jak ktoś zna ten konkretny nurt, bo pewnie tak jak mówisz, wychwyci różne detale i ich przetworzenia na potrzeby naszego filmu, ale nie jest to konieczne. Myślę, że nie chodzi o znajomość konwencji filmowych, tylko o to, czy ta konwencja, tego konkretnego filmu, ten sposób opowiadania, będzie dla widza czymś ciekawym, czy uda się go w to wciągnąć, czy znajdzie coś dla siebie w tym świecie. Mimo to, że chciałbym, żeby to był film dla każdego, to zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdego, a może tylko niewielu uda mi się zaprosić i zabrać na tą "przejażdżkę". Filmy krótkometrażowe wydają mi się być dużo lepszym miejscem do poszukiwania nowego sposobu opowiadania. Przede wszystkim nie wiąże się to z dużym ryzykiem finansowym. Filmy krótkometrażowe, a już w szczególności "etiudy" - czyli formy do ćwiczeń, właśnie po to istnieją. W szkole etiudy można, a nawet powinno się traktować jako pole doświadczalne - ryzykować, szukać, próbować. Wolę filmy krótkometrażowe, które są ryzykowne, może mniej doskonałe, czy nawet nieudane, ale - odważne. W pełnym metrażu jest trochę inaczej. To w zasadzie zupełnie inna forma narracji. Czas trwania bardzo dużo zmienia. Trzeba trochę zacząć od nowa, zebrać to doświadczenie z krótkiego metrażu, korzystać z niego, ale na początku sprawdzić się w bardziej klasycznej formie narracji.
Jesteś już poza Szkołą. Co w niej teraz, z perspektywy, dostrzegasz najcenniejszego?
DB: W Szkole Filmowej chodzi przede wszystkim o ludzi. Wszystko zależy od tego, czy uda Ci się poznać osoby, przy których będziesz się rozwijał, z którymi znajdziesz wspólny język. Od tego, czy uda Ci się spotkać nauczycieli i opiekunów, którzy pokażą Ci jakiś nowy sposób patrzenia na świat, na film, na sztukę. I przede wszystkim ludzi, którzy pomogą Ci uwierzyć w siebie - a to wcale nie jest łatwe. Ja miałem to szczęście, że właśnie takich ludzi w Szkole spotkałem.
Co obecnie dzieje się w Twoim zawodowym życiu? Otrzymałeś stypendium ministra kultury i dziedzictwa narodowego "Młoda Polska" na przygotowanie scenariusza pełnometrażowego filmu fabularnego "Epizod", czy to będzie Twój pełnometrażowy debiut?
DB: Tak, pracuję teraz nad scenariuszem debiutu pełnometrażowego, stypendium "Młoda Polska" to bardzo duże wsparcie. Mam też nadzieję, że pojawienie się KROKODYLA w Tygodniu Krytyki pomoże mi w tym, żeby w przyszłości scenariusz, nad którym teraz pracuję zrealizować. Chciałbym też wziąć udział w programie Next Step, który pomaga reżyserom filmów krótkometrażowych z Tygodnia Krytyki rozwijać pierwszy projekt pełnometrażowy. Kiedy zaczynałem pracę nad tym scenariuszem była to historia "coming of age", ale w związku z tym, że minęło trochę czasu od powstania pomysłu to w obecnej formie jest to bardziej thriller religijny.
Czego można Ci życzyć, skoro Cannes masz już w swojej filmowej biografii?
DB: Zdecydowanie tego, żeby udało się zrealizować pełnometrażowy film i żeby mieć szansę pokazania go w kinie - co w tych czasach wcale nie jest takie proste i oczywiste. Chciałbym jeszcze w przyszłości zrobić krótki metraż, ale na razie marzę o tym, żeby zmierzyć się z długim formatem.
Dawidzie - życzymy długiego metrażu i niezmiennie szczęścia do dobrych i utalentowanych ludzi wokół. Kciuki za Twoje kolejne zawodowe kroki!
Dziękujemy za rozmowę.
____________
Zobacz zwiastun KROKODYLA