Agnieszka Smoczyńska: Poszliśmy na maksa
Wszystkie newsy
ENGLISH
1
15. 01. 2016.
Pozostałe

„Córki dancingu” – były już i w kinach i na licznych festiwalach. Mimo to – u nas tłum! Po projekcji filmu z widzami spotkali się jego twórcy z Agnieszką Smoczyńską na czele.

- We wszystkich pionach produkcji szliśmy na maksa, aż do granic możliwości - przyznała podczas spotkania w Kinie Szkoły Agnieszka Smoczyńska, reżyserka „Córek dancingu”. Gośćmi Kina byli także: montażysta Jarosław Kamiński, scenarzysta Robert Bolesto oraz sound designer Marcin Lenarczyk. Prace nad filmem rozpoczęły się od scenariusza o dwóch dziewczynach dojrzewających na dancingach typowych dla lat 80. Początkowo inspiracją dla Roberta Bolesto miała być biografia sióstr Wrońskich, założycielek grupy muzycznej „Ballady i romanse”. Pomysł dotyczący wykorzystania konwencji musicalowej pojawił się dopiero w trakcie dalszych prac.

Polski musical z elementami horroru? Do tego - kostiumowy? A jednocześnie debiut? Jak przyznała Agnieszka Smoczyńska, nie mogło być więcej czynników, które powodowały niechęć u większości producentów. Problemy z jego znalezieniem wynikały również z wysokości kosztów, które generowały poszczególne etapy produkcji – potrzeby nagrania i skomponowania muzyki, skomplikowanej charakteryzacji czy efektów specjalnych. Ostatecznie produkcją filmu zajęła się Wytwórnia Filmów Dokumentalnych i Fabularnych.

Jedną z inspiracji dla warstwy wizualnej filmu były m.in. dość makabryczne obrazy Aleksandry Waliszewskiej, która jest autorką międzynarodowego plakatu promującego film a także jego czołówki. Ciekawym elementem było powstanie specjalnego scenariusza dźwiękowego na długo przed rozpoczęciem zdjęć. - Rozbieraliśmy scenariusz scena po scenie i szukaliśmy luk dźwiękowych. Momentów, które w naturalny sposób wprowadzałyby nam dźwięki i piosenki w filmie – opowiadał Marcin Lenarczyk, który jest twórcą wszystkich efektów dźwiękowych w „Córkach dancingu”. Inspiracją dla warstwy dźwiękowej oprócz muzyki stworzonej przez siostry Wrońskie były odgłosy wydawane przez ssaki morskie (wieloryby i delfiny). Posłużyły one m.in. do oddania telepatycznej komunikacji głównych bohaterek.

Jarosław Kamiński, montażysta filmu i wykładowca Szkoły, opowiadał o tym, jak produkcja filmu wpłynęła na jego ostatni montażowy kształt - Na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć dowiedziałam się, że nie będzie 33, lecz 32 dni zdjęciowe. Dzień później zmniejszono tę liczbę do 31, finalnie stanęło na 30. Dla filmu tej długości to bardzo dużo – opowiadała Agnieszka Smoczyńska. Sytuacja ta spowodowała, że rezygnacja z części scen była nieunikniona, co miało przełożenie również na prace montażowe. - Musieliśmy być bardzo kreatywni – przyznała reżyserka. Pomógł w tym montaż, który spowodował również, że część scen zmieniła swoją kolejność wobec pierwotnych zamysłów scenariuszowych. Jak przyznali twórcy, każda z piosenek nadawała pewne tempo obrazowi, przez co nieuniknione było odpowiednie skomponowanie ich z resztą scen w filmie.

Zachwyt publiczności Kina Szkoły wzbudziły kreacje syren, Złotej i Srebrnej, stworzone przez Michalinę Olszańską i Martę Mazurek. Ostatnia z nich może być kojarzona z Festiwalem Szkół Teatralnych w Łodzi, podczas którego otrzymała dwie nagrody. - Poszukiwania trwały bardzo długo. Zobaczyliśmy ponad 1500 dziewczyn. Z początku chciałam, żeby główne role grały gimnazjalistki lub licealistki. Okazało się jednak, że dla większości z nich scenariusz był zbyt dziwny i trudny – wspomniała reżyserka. Finalnie zdecydowano o zaangażowaniu dwóch doświadczonych aktorek, które warsztatowo były w stanie unieść ciężkość scenariusza i wyglądem przypominały nastolatki. - Chcieliśmy, żeby nasze syreny bardziej przypominały homerycki pierwowzór niż disneyowską Arielkę – opowiadał Robert Bolesto. W efekcie postaci syren od samego początku miały być drapieżne i groźne, co nie byłoby łatwe do zagrania przez niedoświadczone aktorki.

Film zobaczy w tym roku widownia Sundance Film Festival. Sama Agnieszka Smoczyńska wspomniała na koniec o tym, że niedługo szykują się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na Sundance Film Festival. „Córki dancingu” zostaną pokazane w konkursie na najlepszy dramat zagraniczny. Trzymamy kciuki za produkcję!

fot. Michał Siarek